|
Telewizja Kino Polska
Z dniem 06.06.2016r. zakończyło funkcjonowanie Oficjalne Forum Kino Polska, w związku z tym, z uwagi na chęć zintensyfikowania komunikacji Redakcji kanału Kino Polska ze swoimi widzami - zapraszamy uczestników Forum na fanpage Kino Polska na facebooku oraz na nowo powstałe Forum ‘Przyjaciół Kino Polska’: www.polskiekino.com.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Wacuś
Dołączył: 30 Gru 2006 Posty: 1047
|
Wysłany: Pią Maj 04, 2007 3:51 pm Temat postu: Eugeniusz Bodo - jego życie i śmierć... |
|
|
Witam wszystkich!
Eugeniusz Bodo to jedna z najbarwniejszych postaci naszego kina.
Uważam, że jego życiorys świetnie nadawałby się na scenariusz
filmowy...
Zachęcam wszystkich do wpiswania tu różnych ciekawostek,
anegdot itp. z życia Bodo oraz wszelkich opinii o nim i o jego pracy.
Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Wacuś
Dołączył: 30 Gru 2006 Posty: 1047
|
Wysłany: Pią Maj 04, 2007 3:59 pm Temat postu: |
|
|
Za króla życia i zarazem wielkiego ekscentryka był uważany Eugeniusz Bodo, jeden z najbardziej znanych gwiazdorów ekranu. Uchodził za niezwykle przystojnego, mimo krępej sylwetki i nieregularnych rysów twarzy. Zasłynął jako wykonawca piosenki "Sex appeal to nasza broń kobieca", którą śpiewał przebrany za kobietę w filmie "Piętro wyżej" Leona Trystana. Jadał w najwytworniejszych lokalach. Restauratorzy pozwalali mu wprowadzać tam ukochanego doga arlekina Sambo, który ponoć nie ruszał obcych, a gryzł tylko gospodarzy. Bodo był pionierem artystycznej reklamy. Na afiszach zachwalał pantofle od szewca Kielmana, oraz flauszowe i tweedowe marynarki ze sklepu "Old England". Uchodził za arbitra elegantiarum i nie bez powodu przyznano mu w 1936 roku tytuł króla mody. Odmówił natomiast reklamowania alkoholu. "Jestem abstynentem, toteż zachwalanie trunków brzmiałoby w moich ustach niewiarygodnie" – powiedział. Jego słabością były natomiast mazurki wielkanocne. Zamawiał je w cukierni w takiej ilości by wystarczyły aż do Bożego Ciała. Miał także niepohamowaną skłonność do robótek ręcznych, zwłaszcza robienia makatek z koralikami, którymi obwiesił całe mieszkanie. Wręczał je też na siłę wszystkim przyjaciołom.
"Był towarzyski, dowcipny, pewny w przyjaĽni. Stawał się jednak nie do zniesienia, gdy coś nie układało się po jego myśli. Już najmniejsze niepowodzenie wprawiało go w stan neurastenicznego podrażnienia. Wpadał wtedy w szał i ciskał inwektywami" – twierdzi przyjaciel Ludwik Starski. W miłości pociągały go wyłącznie cudzoziemki o oryginalnej karnacji. Wiemy o jego wielkim uczuciu do Reri, modnej aktoreczki z Tahiti, z którą zagrał w filmie "Głos pustyni". Związek nie wytrzymał jednak próby czasy, gdyż ukochana zwykła topić niepowodzenia artystyczne w alkoholu. Jedni twierdzą, że Bodo próbował jej pomóc, inni, że wolał flirtować z wielbicielkami, otaczającymi go gdziekolwiek się pojawił. Największą miłością aktora pozostała matka, która prowadziła mu dom.
Bodo posiadał niewyczerpaną fantazję w wymyślaniu różnych dowcipów. Pewnego razu znalazł się w jednej ze znanych warszawskich restauracji razem z Ludwikiem Lawińskim (również aktorem). Postanowili zażartować z kelnera, kiedy ten przyszedł po zamówienie:
Proszę zamówić dla nas dwie porcje kalabraki.
Co proszę ? – spytał zaskoczony kelner.
Dwie porcje kalabraki – powtórzył Bodo.
A może by panowie wzięli coś z karty?
Nie będziemy wybierać z karty, skoro mamy apetyt na kalabraki – uparł się Bodo.
Zakłopotany kelner udał się po kucharza, kucharz po kierownika, ten zaś polecił kelnerowi poinformować jak najuprzejmiej gości, że kalabraki już zabrakło. Rozochoceni powodzeniem kawału aktorzy zamawiali "kalabraki" po całej Polsce i cieszyli się widząc zestresowanych restauratorów. Aż pewnego dnia w Radomiu spotkała ich niespodzianka. Tamtejszy kelner po otrzymaniu zamówienia na dwie porcje kalabraki oświadczył uprzejmie: Służę panom i po upływie kilku minut postawił na stole półmisek z potrawą. Aktorzy z bardzo głupimi minami przekonali się, że jest to bigos wymieszany z gulaszem. Natychmiast zawołali kelnera.
Co pan nam tu podał – zapytał groĽnie Bodo.
Kalabraki, proszę szanownego pana, dwie porcje – odparł kelner.
Co? To paskudztwo nazywa pan kalabraki?
Kelner ze zgorszeniem pokręcił głową: Jak to dobrze, że nasz szef kuchni nie słyszał tego, co szanowny pan powiedział. Kalabraki to jego chluba. Nikt w Polsce nie potrafi tak dobrze przyrządzać tej potrawy".
( fragmenty artykułu Danuty Gibas-Krzak „ Gwiazy i ludzie”) |
|
Powrót do góry |
|
 |
piszczyk

Dołączył: 02 Mar 2007 Posty: 223 Skąd: Bolesławiec
|
Wysłany: Pią Maj 04, 2007 4:30 pm Temat postu: |
|
|
Ciekawy artykuł o naszym ulubieńcu
http://www.dziennik.com/www/dziennik/kult/archiwum/07-12-04/pp-07-23-03.html _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
Wacuś
Dołączył: 30 Gru 2006 Posty: 1047
|
Wysłany: Pią Maj 04, 2007 4:49 pm Temat postu: |
|
|
Wspaniale
Przeglądam egzemplarze "Kina". Są wywiady z "Bodkiem".
Postaram się któryś przepisać....  |
|
Powrót do góry |
|
 |
adi

Dołączył: 07 Lut 2007 Posty: 461 Skąd: my to znamy ?
|
Wysłany: Pią Maj 04, 2007 11:24 pm Temat postu: |
|
|
Nie znam niestety, żadnych ciekawych, a przede wszystkim nieznanych anegdot z życia Bodo. Jest to bardzo ciekawa postać nie tylko filmowa ale też w sensie towarzyskim, obyczajowym. Prześmieszny numer z kalabrakami, który słyszałem już wcześniej jest po prostu rewelacyjny. Z wielkim żalem nasuwa mi się myśl, że nie ma współcześnie żadnej takiej wybitnej postaci, o której można by snuć anegdoty i opowiadać z rozrzewnieniem  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Wacuś
Dołączył: 30 Gru 2006 Posty: 1047
|
Wysłany: Sob Maj 05, 2007 12:00 am Temat postu: |
|
|
No tak... szkoda
Uwaga!
Eugeniusz Bodo przeżył kilka bardzo niebezpiecznych przygód.
W czsie kręcenia w Afryce
"Głosu pustyni" spadł z konia. Na szczęście tylko stłukł sobie lewy bok.
Podczas realizacji sceny pożaru w "Bezimiennych bohaterach"
zapaliły mu się włosy.
Najciekawsza jest jednkak jego przygoda w Nowym Jorku(!)
Było to w 1936 roku, podczas kręcenia zdjęć do filmu "Amerykańska awantura" Ryszarda Ordyńskiego.
Bodo trafił do dzielnicy czarnych, gdzie dwóch bandziorów grożąc mu bronią okradli go ze wszystkiego i zostawili w samych majtkach na strychu
jakiejś brudnej, czynszowej kamienicy... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ania123
Dołączył: 10 Maj 2007 Posty: 4 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Maj 10, 2007 3:54 pm Temat postu: |
|
|
Witam!
znalazłam wlaśnie link do ciekawego artykułu...
http://www.historia.terramail.pl/prasa/mowia_wieki_-_gwiazdy_i_ludzie.pdf |
|
Powrót do góry |
|
 |
wik
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 156 Skąd: Opatów City
|
Wysłany: Pon Maj 21, 2007 7:23 pm Temat postu: |
|
|
Ja czytałem gdzieś,że był przetrzymywany w więzieniu moskiewskim-na słynnej łubiance.Siedział tam chyba od 41 do 42,a potem został zesłany do łagru.Tam zmarł.
Jeżeli coś przekręce,to przepraszam-ale czytałem to dość dawno. _________________ "Kara jest po to,by znalazl się zaslugujący na nią" |
|
Powrót do góry |
|
 |
waldemar
Dołączył: 18 Mar 2007 Posty: 1502 Skąd: Piła
|
Wysłany: Pon Maj 21, 2007 9:24 pm Temat postu: |
|
|
Na łubiance raczej nie siedział. Ale dokładnie gdzie zmarł i w jakich okolicznościach, tego nie wiem. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Wacuś
Dołączył: 30 Gru 2006 Posty: 1047
|
Wysłany: Sro Maj 23, 2007 10:46 am Temat postu: |
|
|
Bodo zmarł w Kirowie.
Był więziony w Moskwie i w mieście Ufa...
Wiadomości zamieszczone w artykule "Szwajcarski paszport na Sybir"
są niedokładne(!)
Pan Janicki a właściwie redaktorzy jednej z popularnych gazet dotarli do
autentycznych materiałów i protokołów z przesłuchań Bodo...
W artyjule np. wspomina się, że wogóle nie był przesłuchiwany...
Otóż był i to często. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nawka

Dołączył: 31 Mar 2007 Posty: 136
|
Wysłany: Sob Paź 16, 2010 11:47 am Temat postu: Czerwony błazen - wspomnienia Nory Ney |
|
|
Pierwsza scenka pierwszej roli... gram cyrkówkę w "Czerwonym błaĽnie". Partnerem moim jest Bodo - i oto stoimy razem za dekoracją. Trzymam bukiet w ręku. Czekamy na gwizdek reżyserski, aby otworzyć drzwi i z impetem, niby to po wielkich sukcesach cyrkowych, wbiedz prosto przed aparat. Serce bije mi młotem, coraz gorzej..., nareszcie rozlega się gwizdek reżysera. Chcę ruszyć naprzód, ale nogi wrosły mi w ziemię z tremy. Ledwo dosłyszalnym głosem, ale z całą stanowczością komunikuję Bodo, że do dekoracji za żadne skarby nie wejdę i grać nie będę. Bodo, który widocznie nie pierwszy raz miał do czynienia z debiutantką, radykalnie mi wtedy pomógł: poprostu bez pardonu wepchnął mnie do dekoracji. Byłam oburzona tak niegrzecznym postępkiem i chciałam mu nawymyślać. Ale już znalazłam się przed aparatem... i zarzuciłam mu ręce na szyję, jak tego wymagała scena. Dopiero potem zrozumiałam, że Bodo wyświadczył mi wtedy przysługę.
Kino świat, 12.01.1930, Nr 1, Rok 2, str. 5
(pisownia oryginalna) _________________ Muzyka to moja specjalność. Taki Beethoven. Ja panu z zamkniętymi oczami wyliczę wszystkie jego symfonie... Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i tak dalej.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
nawka

Dołączył: 31 Mar 2007 Posty: 136
|
Wysłany: Sob Paź 16, 2010 11:52 am Temat postu: Bodo o sobie |
|
|
Genewa jest miastem, w którym odbywają się najważniejsze wydarzenia o znaczeniu międzynarodowym i nie tylko w ostatnich latach. Już w roku 1899 była Genewa świadkiem historycznego wydarzenia. W tym bowiem roku pierwszy raz ujrzał światło lampy elektrycznej Eugeniusz Bodo, czyli ja.
Elektryczność miała zostać moim przeznaczeniem. Już jako niemowlę
zacząłem życie bardzo ruchliwe, podróżowałem bardzo dużo. ZjeĽdziwszy
całe imperium rosyjskie oraz pogranicze Chin i Persji, gdzie ojciec mój
wyświetlał filmy (był jednym z pierwszych propagatorów sztuki filmowej),
zawitaliśmy do Polski i osiedliliśmy się tu na stałe. Ojciec mój w
łodzi otworzył teatr 'Urania', mnie zaś kształcono, chcąc zrobić ze mnie
jakiegoś użytecznego członka społeczeństwa. Niestety, marzenia moich
rodziców rozwiały się właśnie w świetle lamp elektrycznych. Ku wielkiej
ich rozpaczy wstąpiłem na scenę. Historyczny ten moment zdarzył się dnia
27.10.1917 roku. Nie będę opisywał szczegółowo mej kariery artystycznej
w kraju i za granicą, pokrótce powiem tylko, że grałem w kabaretach, w
variete, music-hallach, teatrach dramatycznych, wreszcie w rewii i w
kinie. Kino, które jest moim żywiołem, jest bardzo uciążliwe i
absorbuje dużo czasu i nerwów, a wobec tego, że niestety, wiecznie się
nudzę, gra w filmie daje mi dużą satysfakcję. Kino uspokaja mi nerwy i
pobudza fantazję. O ile na scenie lubię role komiczne, o tyle w filmie
nie znoszę tego. Amantów par excellance nie grywam, gdyż uważam, że że do tego trzeba mieć albo ładną, albo bardo ciekawą twarz. Co do mnie,
może i posiadam te zalety, ale dla bardzo bliskich i życzliwych
znajomych. Dla szerokiej publiczności w każdym bądĽ razie uważam, że
moja 'piękność' jest niewystarczająca. Kocham mają pracę sceniczną i
filmową. Nie lubię milczeć na ekranie. Uważam, że stuprocentowy mówiony film jest nużący. Film powinien dać widowni to, co czego żywe słowo nie jest w stanie dać, natomiast film nigdy nie da widowni tego
bezpośredniego kontaktu, jaki daje scena.Proszę wybaczyć, że
odbiegłem od meritum sprawy, tj. od mego życiorysu. Otóż teraz, kiedy
wiemy, że władam kilkoma językami, umiem czytać, pisać i rachować (to
ostatnie nawet za dobrze, jak twierdzą dyrektorzy teatrów i producenci
filmowi) muszę powiedzieć coś niecoś o swoich upodobaniach.Rano tedy
zjadam śniadanie w ścisłym kółku rodzinnym, tj. z matką, asystuje mi
przy tym mój kolega po fachu, Sambo, który gra rolę zmartwionego psa w 'Wietrze od morza'. Potem próba w teatrze, obiad, opracowanie następnej roli, trochę maluję i wreszcie o 7-ej teatr. Od czasu do czasu dancing.
Uwaga: o ile lubię tańczyć na scenie, nie uznaję tego sportu poza
teatrem, alkoholu dużo nie piję i nie znoszę ludzi pijanych. Kolacji i
zup nie jadam, boję się stracić moją linię.
Jego Królewska Mość Bodek Jedyny, Konrad J. Zarębski
z czasopisma Film 1983, nr 28, który cytuje wspomnienia Bodo z czasopisma Kino z paĽdziernika 1930r. _________________ Muzyka to moja specjalność. Taki Beethoven. Ja panu z zamkniętymi oczami wyliczę wszystkie jego symfonie... Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i tak dalej.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
nawka

Dołączył: 31 Mar 2007 Posty: 136
|
Wysłany: Sob Paź 16, 2010 12:01 pm Temat postu: żarty za kulisami |
|
|
Za kulisami warszawskich teatrów i teatrzyków zjawiał się dosyć często młody człowiek Stefan X, który był zbzikowany na punkcie Melpomeny. ówczesne teatrzyki miały sporą liczbę wiernych totumfackich; znajdowali się wśród nich i tacy, którzy sami marzyli o karierze scenicznej, ba! byli przekonani o swoim artystycznym powołaniu i talencie.
Tę ich słabość do teatru wykorzystywali ochoczo zawodowi aktorzy wymyślając różne często niewinne kawały, a czasem niemiłosiernie naigrawając się ze swoich ofiar. (...)
Na to przybysz (uradowany!) - To mistrz mnie nie poznaje? Jestem Stefan X! Teraz z ust Freszla zaczęły padać pełne zachwytu "achy" i "ochy". I koronny komplement:
- Pan jest mistrzem maski!
Co stwierdziwszy znany baryton zaprowadził Stefana X do pokoju charakteryzatora, gdzie fryzjer operowy z kolei nadał "mistrzowi maski" wygląd Eleazara z żydówki. Z długą siwą brodą Stefan X podążył teraz
dostojnym krokiem do "Morskiego Oka", gdzie Eugeniusz Bodo, uprzedzony telefonicznie, znakomicie udawał wobec przybysza, że go nie poznaje. I po chwili znowu te same komplementy, te same słowa uznania pod adresem "człowieka o stu twarzach". Stefanowi X rosło serce z radości, a aktorzy bawili się znakomicie.
"Od palanta do belcanta" Mieczysław Fogg, Iskry 1971, str. 39 _________________ Muzyka to moja specjalność. Taki Beethoven. Ja panu z zamkniętymi oczami wyliczę wszystkie jego symfonie... Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i tak dalej....
Ostatnio zmieniony przez nawka dnia Sob Paź 16, 2010 12:16 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
nawka

Dołączył: 31 Mar 2007 Posty: 136
|
Wysłany: Sob Paź 16, 2010 12:03 pm Temat postu: o tragicznym wypadku z Witoldem Rolandem |
|
|
Któregoś wieczoru po przedstawieniu, Bodo i Roland zdecydowali pojechać na wystawę do Poznania, by powrócić na drugi dzień wieczorem. Orkiestra, żartując że spóĽnią się na przedstawienie, grała im na pożegnanie tango "On nie powróci już..." żart okazał się tragiczny, bo Roland już nie powrócił. Mieli wypadek na drodze poznańskiej.
Roland zabił się na miejscu, Bodo powrócił sam.
"Moje nogi i ja", Loda Halama, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1984 _________________ Muzyka to moja specjalność. Taki Beethoven. Ja panu z zamkniętymi oczami wyliczę wszystkie jego symfonie... Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i tak dalej.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
nawka

Dołączył: 31 Mar 2007 Posty: 136
|
Wysłany: Sob Paź 16, 2010 12:05 pm Temat postu: Loda Halama wspomina |
|
|
Wróciłam więc do kraju, aby zacząć kręcić film "Kocha, lubi, szanuje" z Eugeniuszem Bodo, z którym - notabene - przyjaĽniłam się. Razem zdawaliśmy kiedyś egzamin szoferski i razem braliśmy u Carpentiera lekcje fechtunku i boksu. Był zabawny, kiedy przed wejściem na scenę "rugał" garderobianego, że coś tam z kostiumem jest nie w porządku. Brzmiało to mniej więcej tak: Coś ty tu narobił, do cholery ciężkiej... W imię Ojca i Syna i Ducha świętego - i już był na scenie. Co do zasad religii, czy ze zwykłego przesądu, ale zawsze przed wejściem na scenę żegnał się zamaszyście.
"Moje nogi i ja", Loda Halama, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1984, str. 40 _________________ Muzyka to moja specjalność. Taki Beethoven. Ja panu z zamkniętymi oczami wyliczę wszystkie jego symfonie... Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i tak dalej.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|
|