|
Telewizja Kino Polska
Z dniem 06.06.2016r. zakończyło funkcjonowanie Oficjalne Forum Kino Polska, w związku z tym, z uwagi na chęć zintensyfikowania komunikacji Redakcji kanału Kino Polska ze swoimi widzami - zapraszamy uczestników Forum na fanpage Kino Polska na facebooku oraz na nowo powstałe Forum ‘Przyjaciół Kino Polska’: www.polskiekino.com.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
myszo

Dołączył: 22 Lis 2015 Posty: 4
|
Wysłany: Nie Lis 22, 2015 9:23 pm Temat postu: |
|
|
usciwierz napisał: | chojrak napisał: | usciwierz napisał: |
Magda Umer nie miała nic wspólnego z Nardellim. |
Chyba jednak coś miała...
Z pewnością byli bliskimi przyjaciółmi.
 |
Przyjaciół można i ma się setki. Miałem na myśli związek bardziej intymny niż przyjacielski. A takiego Magda Umer z Nardellim nie miała. | Chyba jednak jest coś na rzeczy - jego mama uważała, że chciał się ożenić z Magdą Umer, a p. Magda na ten temat nie zabiera głosu. Z drugiej strony źródła podają, że był homoseksualistą, w tym jego siostra, (ale tylko jedna z bodjże trzech sióstr)... On sam na ten temat się nie wypowie.... Tu jest na ten temat coś napisane (przy zdjęciu 6) http://film.wp.pl/idGallery,11568,idPhoto,342998,title,Andrzej-Nardelli-Tragiczna-smierc-najmlodszego-Kordiana-w-historii,galeria.html
Szkoda, że odszedł tak wcześnie, miał wielki talent... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Krępak Zwiedziony

Dołączył: 29 Gru 2007 Posty: 1249 Skąd: Z centralnej Polski
|
|
Powrót do góry |
|
 |
pietia
Dołączył: 15 Gru 2015 Posty: 23
|
Wysłany: Pią Sty 22, 2016 11:49 pm Temat postu: |
|
|
Stanisław Bareja zmarł w czerwcu 1987 r. na serce w niemieckim Essen, w wieku 57 lat, więc zdecydowanie przedwcześnie. Oczywiście to reżyser, nie aktor, ale grywał epizody w swoich filmach, a nawet u innych reżyserów (np. w "Domu"), więc myślę, że można go w tym wątku umieścić |
|
Powrót do góry |
|
 |
Cfeter

Dołączył: 22 Lip 2008 Posty: 1074 Skąd: Racibórz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Roman

Dołączył: 23 Cze 2009 Posty: 28 Skąd: zwsi
|
Wysłany: Pon Lut 29, 2016 4:09 pm Temat postu: |
|
|
Zwłaszcza po zdaniu: Telefon, że mąż wpadł pod pociąg...
A swoją drogą okropna historia  _________________ Jestem wesoły Romek na hamofie mam swój domek |
|
Powrót do góry |
|
 |
statysci
Dołączył: 08 Lut 2013 Posty: 442
|
|
Powrót do góry |
|
 |
rafal dajbor
Dołączył: 27 Sie 2015 Posty: 537 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Kwi 10, 2016 11:08 am Temat postu: |
|
|
Sześć lat temu zginął tragicznie w Smoleńsku Janusz Zakrzeński. Znakomity aktor i sympatyczny człowiek. Warto, by w natłoku przekazów związanych z obchodami rocznicy śmierci najważniejszych osób w Państwie pamiętać także o nim. _________________ ...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl
http://forum.polskiekino.com.pl - nasze forum w nowym miejscu
Ostatnio zmieniony przez rafal dajbor dnia Nie Kwi 10, 2016 2:09 pm, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sebastian999
Dołączył: 15 Cze 2013 Posty: 1006 Skąd: WARSZAWA
|
Wysłany: Nie Kwi 10, 2016 11:59 am Temat postu: |
|
|
Rafał...pamiętać  _________________ ...nie profesor , tylko Satyr.. |
|
Powrót do góry |
|
 |
rafal dajbor
Dołączył: 27 Sie 2015 Posty: 537 Skąd: Warszawa
|
|
Powrót do góry |
|
 |
statysci
Dołączył: 08 Lut 2013 Posty: 442
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Tokio

Dołączył: 22 Maj 2016 Posty: 11
|
Wysłany: Nie Maj 22, 2016 7:28 pm Temat postu: Ryszard Bolesławski |
|
|
Na pierwszy post – nie licząc rozbiegowego – wątek wybrałam taki bardziej funeralny, ale pewnie to atmosfera forumowej stypy tak na mnie podziałała. Kazimierz Jankowski, który odpowiedział mi w „Przywitalni”, kazał mi pisać nie czekając na nowe forum, to piszę, bo on ma staż od 2011, więc muszę słuchać.
Wyszukiwarka podpowiedziała mi, że osoba Ryszarda Bolesławskiego wpisuje się w ten wątek idealnie, bo został wspomniany tylko raz (przy okazji rozmowy o książkach i czasopismach), był znakomitym, wszechstronnym artystą i, niestety, zmarł w pełni tzw. sił twórczych, w wieku, jaki uznaje się za co najwyżej średni.
Bolesławski to pseudonim tego przedwojennego aktora i reżysera teatralnego oraz filmowego, scenarzysty i, co ciekawe, także pedagoga. Naprawdę nosił nazwisko Srzednicki, urodził się (prawdopodobnie) 4 lutego 1889 roku w Dębowej Górze koło Płocka, zmarł 17 stycznia 1937 w Hollywood. Wczesną młodość spędził w Odessie, grywał tam w polskim teatrze amatorskim, potem przystał do wędrownej, rosyjskiej trupy teatralnej, a w końcu, jako dziewiętnastolatek trafił - w 1908 r. – do słynnego Moskiewskiego Teatru Artystycznego, prowadzonego przez genialnego Konstantego Stanisławskiego. Do MChAT-u otrzymał angaż jako jeden z trzech szczęśliwców, wyłonionych przez mistrza z prawie dwustuosobowej grupy kandydatów. Z moskiewskim teatrem Stanisławskiego związany był przez ponad dziesięć lat, z przerwami, że się tak wyrażę – na wojnę. O rolach, które wówczas zagrał, spektaklach i filmach, jakie wyreżyserował, a także pracy w Los Angeles, można doczytać:TUTAJ , więc nie będę rozdymać wpisu, bo i tak zapowiada się długi. Zamieszczę bowiem fragment wspomnienia o Ryszardzie Bolesławskim, jaki ukazał się w styczniu 1937 roku, w Tygodniku Ilustrowanym Kino. Pasuje do tego wątku wyjątkowo, nie tylko ze względu na temat mojego postu - wszystko w nim jest nieustająco aktualne, pomimo upływu bez mała osiemdziesięciu lat od jego przeprowadzenia. Jeżeli komuś będzie się chciało przeczytać do końca, z pewnością się ze mną zgodzi. Autorem wspomnienia – nota bene napisanego znakomicie – był korespondent „Kina” Henri Gris.
Hollywood, w styczniu.
Pierwszym wrażeniem, jakiego się doznaje na wiadomość o czyjejś śmierci – jest bunt. To niemożliwe! Przecież dopiero wczoraj z nim rozmawiałem! Zapomina się wtedy, że przemożna śmierć nie uprzedza o swojej wizycie, nie puka delikatnie do drzwi, nie pyta, czy można wejść - zjawia się nieoczekiwana, zabiera swoją ofiarę bez litości, pozostawiając w nas, bezsilnych świadkach strach i przygnębienie. Takiego wrażenia doznałem, kiedy zawiadomiono mnie przez telefon o śmierci Bolesławskiego. Toż tak niedawno siedzieliśmy z nim za kulisami studia „Columbia” w Hollywood. Z nieodstępną fajeczką w zębach, mówił ze mną o swoich planach na najbliższą przyszłość. Silny, muskularny, o szerokich barach, świetnie wyglądający,(...) zmrużone oczy, w których migotały wesołe błyski...
– Pojadę do Warszawy. Nie dziś, nie jutro, ale po następnym obrazie na pewno pojadę. Koniecznie muszę zajrzeć w swoje strony. Dwanaście lat nie byłem w Europie. Ciągle siedzę w tym fabrycznym miasteczku. Trzymają mnie na kontrakcie, od trzech lat stale obiecują urlop, jak tylko skończę obraz, a kiedy jest skończony, czeka już nowy obraz, albo wypożyczają mnie do innej wytwórni. No, ale teraz - basta. Już się nie dam. Jeśli nie otrzymam pozwolenia na wyjazd - pojadę bez pojadę bez pozwolenia. Trzeba odetchnąć ojczystym powietrzem! Nie mogę już dłużej – uduszę się.
(...) Bolesławski zostawił w małej, hiszpańskiej willi młodą wdowę i dwuletniego synka. Tu mieszkali. w mocnym "związku trzech", jak mówił. Żyli z dala od hollywoodzkiego świata. Bardzo rzadko, kiedy nie można było się już wymówić, Bolesławscy wybierali się do Amerykan na „party”. Nie uciekali przed ludźmi, przeciwnie. Oboje należeli do cyganerii. Jego żona, Norma Drury, też była artystką i zanim została jego żoną, występowała na
scenach amerykańskich teatrów. Ale oboje znali płytkość hollywoodzkiego towarzystwa i nie przepadali za nim. Bolesławski najlepiej czuł się w domu, a zwłaszcza w swoim warsztacie stolarskim. Marzył o umeblowaniu swego domu sprzętami własnej roboty. Prócz tego cały wolny czas grzebał się w ogrodzie. Hodował u siebie wspaniałe kwiaty. I miał jeszcze jedną pracę. Pracował nad monografią Kazimierza Pułaskiego. Kiedy spytałem go, dlaczego wybrał ten temat, odpowiedział mi z łagodnym uśmiechem:
– Chcę zostawić synowi coś bliskiego mi. Obrałem sobie nową ojczyznę w Hollywood, ale umrę Polakiem. Syn mój rośnie. Nie chcę, żeby był Amerykaninem. Chce, żeby Jaś wiedział, że jego ojczyzną jest Polska i czego dokonali Polacy. I dlatego pomyślałem o tej książce. Książkę piszę dla niego, ażeby zrozumiał, że można walczyć w Ameryce, a pozostać Polakiem. (...)
Zadałem mu w czasie tego ostatniego wywiadu, gdy pracował nad "Końcem Pani Cheney", moc różnych pytań. Spytałem go między innymi czemu zawdzięcza swą popularność wśród artystów filmowych. Wyjaśnił mi, że ma on swój sposób postępowania z nimi, licząc się z ich wolą i szanując ją. Bo najgorzej jest, jeśli reżyser nie rozumie aktora. A on przecież, jako były aktor, wie co przeżywa aktor, kiedy reżyser nakłada mu więzy. Spytałem go, jak on określa długotrwałość blasku „gwiazd hollywoodzkich”. Prędzej czy później każda z nich musi przecież zgasnąć... Wzruszył ramionami:
– Nie tylko gwiazdy. My wszyscy wcześniej czy później kończymy się. Zużywamy się. Gwiazda filmowa trzyma się niedługo. Najwyżej pięć lat. Są oczywiście wyjątki. Na przykład Greta Garbo jest już 12 lat na ekranie i ciągle jeszcze jest sławą. Ale Garbo to wyjątkowy talent z bożej łaski. Reżysera średni okres nie jest dłuższy ponad siedem lat. Ale i tu są wyjątki. Cecil de Mille jest reżyserem dwadzieścia lat i sława jego nie gaśnie. To jest wyjątkowy człowiek, nic więc dziwnego w tym nie ma. I Lubitsch utrzyma się długo. I Ryszard Bolesławski, daj mu Boże zdrowie ...
A! Zapomniałam, że zwykle podawano w tym wątku przyczynę zgonu. W przypadku Ryszarda Bolesławskiego była dość oczywista - zawał serca. Autor wspomnienia napisał w nim nawet, że Hollywood na śmierć wyeksploatowało tego człowieka. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|
|